Dlaczego kiedyś potrafiłaś wstać rano, wybiec z domu bez śniadania, jechać przez pół miasta w zatłoczonym tramwaju tylko po to abyśmy mogli sie spotkać a potem iść do mnie na ciepłą herbate z cytryną? Dlaczego nagle, któregoś dnia słuch po Tobie zaginął, zupełnie tak jakbyś "wyszła z domu i nie wróciła", tak jakby ktos Cie porwał, przepadłaś bez śladu? Dlaczego w obliczu tego dziwisz mi sie, że ruszam z odsieczą, na wojnę, w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, wiedząc, że jeśli znajde Cię, nie daj Bóg, bez ducha, nie żywą.. Zostawię.. W spokoju zostawię...
..a w powietrzu jeszcze przez długi czas unosił sie zapach stokrotek..
o wszystkim po trochu..
Nie ma smutku, nie ma myśli, o których by tu mozna napisać - jakie to smutne.. A nawet gdy znajdę coś smutnego tak aby sie troche posmucić, może powspominać albo pośnić troche na jawie to i tak nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem bo ja i tek nie poiedziałem jeszcze ostatniego słowa.. Gdybym miał pójść w slady ojca to za pół roku musiałbym znaleźć kogos z kim byłbym 1,5 roku po czym bym sie ożenił tylko.. - po jaką cholerę sie żenić ?!!.. niech inni sie żenią jak bardzo chcą ale ja?.. Nigdy jeszcze nie kochałem tak na stałe, trwale - tak żeby się nie rozpadło i nagle powinienem uwierzyć, że moja kolejna "miłość" nie będzie kolejną pseudomiłością tylko MIŁOSĆIĄ??!! No way!.. :D