eliyahu: Dzień jeden na świecie...
Dzień jeden na świecie...
Ja naprawde widzę rzeczy ktorych nie ma.. to moja choroba.. jak wiele się zmieni?

Dzień... Ale czy to dzień czy to noc? Czy obudziłem się właśnie czy dopiero zasnąłem. Patrząc przez to samo okno co rano i wieczór zastanawiam się czy ja patrzę przez okno czy to przeze mnie się patrzy.. To jest dzień dwuznaczności gdy wszystko na pozór zrozumiałe i jasne przyjmuje przeciwne znaczenie. Zbyt często nie jest tak jak byśmy chcieli. Widzę rzeczy, których nigdy nie było i karmię się proroctwem sprzed tygodnia, dwuch, trzech, czterech, pięciu... W ten sposób tworzę swoje bajki, w które czasem wierzę. To złudzenia, których jest tak dużo. To rzeczy, które widać gołym okiem jednak interperetacji dokonujemy w zalezności od poziomu obiektywizmu w stosunku do danej sytuacji.. Dlatego właśnie widzimy tylko to co chcemy zobaczyć. To trochę jak pustynna fatamorgana. To jest mój skarb, sposób na smutki, które są i tak bardzo pozytywnym zjawiskiem w moim odczuciu. Ostatnio lubię cierpieć. Mój umysł skupia się na cierpieniu. On chce tego. Pielęgnuje swój smutek bo jest bardziej produktywny od szczęścia. Chcę cierpieć. Chcę bardzo...

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna