Dziś tak smutno :( skromnie robię na złość wszystkim dookoła - deficyt... Powoli zastygam w tych samych myślach ale podkreślam - nie jest źle - i na to nie mogę narzekać.. Chodzi o to, że nie jest super dobrze czyli tak jak już zdążyłem przywyknąć.. Czy to marzenia? Chyba nie.. to tylko puste myśli bez ewidentnej chęci zdobywania szczytó takich jak K2 czy Mount Everest... duchowych, emocjonalnych szczytów, które sami sobie powinniśmy tworzyć.. tworzyć wyzwania, podnosić poprzeczki - tego niema... ja nie marzę.. Czasem tylko myślę jak by mogło być fajnie ale niemam nic do czego mógłbym dążyć.. czegoś na czym by mi zależało, co mogłoby stać się celem.. Tak sobie myślę.. Na dzień dzisiejszy mogę umrzeć niepozostawiając niedokończonych spraw.. Dużo już widziałem i tyle mi wystarczy, mogę odejść ze spokojem, osiągnąć tą błogość... teraz? Stan zawieszenia zupełnie tak jakbym patrzył na wszystko z góry.. jakby mnie tu nie było.. czuję się taki wyobcowany i jak już wcześniej wspomniałem nie jest mi ani źle ani super dobrze... Dziwnie się czuję ale to wszystko co mam...
[10+4
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna